Żyjemy w świecie zdominowanym przez hałas. Nasze ciała nie są do niego dostosowane. Hałas może uszkodzić nasz słuch. Ale to nie wszystko…

Nasze mózgi zawsze hałas kojarzą z zagrożeniem. Dziesiątki tysięcy lat temu, gdy kształtował się mózg homo sapiens, hałas (np. ryk zwierzęcia) oznaczał konieczność ucieczki lub walki. Dokładnie tak samo obecnie nasze ciało reaguje na głośne dźwięki: produkowane są hormony mające pomóc nam uciekać, walczyć, zabezpieczyć na wypadek powstania rozległych urazów.

Ale… Przecież jadący drogą samochód, czy zespół muzyczny na scenie nie chce nas zjeść lub zranić. A mimo to nasze „niedzisiejsze mózgi” i tak szykują się na najgorsze. Co skutkuje niepotrzebnym wzrostem poziomu hormonów walki i ucieczki. Nie uciekamy, ani nie walczymy, nie wykorzystujemy tych hormonów, nasze ciało je kumuluje, co długofalowo może doprowadzić m.in. zaburzeń snu, zawału czy miażdżycy.

Chrońmy się przed hałasem. Nie musimy rezygnować z uczestniczenia w weselu czy koncercie, ale miejmy świadomość zagrożenia jakie wynika z nadmiernego przebywania w hałasie. Zwłaszcza gdy dotyczy to najmłodszych.

Zakładajmy dzieciom ochronniki w miejscach, gdzie są narażone na bardzo duży hałas.